Krótka wyprawa do lasu przy okazji której sprawdziłem nowe ustawienie amora. Droga do lasu średnio przyjemna. Najpierw sytuacja, w której jakiś cieć wyjechał mi dostawczym przed nos i musiałem awaryjnie zjechać z drogi. Udało się go wyprzedzić i pokazać stosunkowo kulturalny gest, a pod nosem poszła mniej kulturalna wiązanka ;) Przynajmniej przeprosił za swój wybryk. Następnie niemiła podróż drogą wojewódzką nr 579. Często nią jeżdżę, ale nie mogę jakoś przywyknąć. Dziur jak w serze szwajcarskim, koleiny, że pedałem można zawadzić i nowe łaty, które wystają dobrych kilka centymetrów ponad poziom jezdni. Gorzej się jedzie niż leśnymi ścieżkami, a oni w sierpniu chcą puścić tą drogą Tour de Pologne :O Po lesie również szybko i przyjemnie. Znalazłem mały skrót, który przy okazji omija spory kawałek piaszczystej drogi. Niestety powrót był cholernie męczący. 7 km szosą przez pola gdzie nic nie osłaniało przed wiatrem. Cholernie silnym wiatrem prosto w twarz. Ten krótki odcinek wymęczył mnie znacznie bardziej niż wycieczka do stolicy. Fakt, że nie oszczędzałem się ;)
Kolejna spontaniczna trasa. Najpierw miało być krótko w okolice Roztoki, bo po wczorajszym dniu lekko obolały byłem. Jednak pogoda była super i jechało się przyjemnie, więc wydłużyłem trasę do Starej Dąbrowy na tamtejsze pagórki (szlak niebieski). Po ich pokonaniu było mi mało i udałem się w stronę Piasków Królewskich, gdzie mnie jeszcze nie było. Skoro już byłem na skraju Puszczy, to wybrałem się do Secymina nad Wisłę, bo dawno jej nie widziałem nie licząc odcinka warszawskiego ;) Odczuwając już zmęczenie miałem wracać szosą 579, ale dość silny wiatr wybił mi ten pomysł z głowy. Udałem się do Leoncina, tam na szlak żółty i prosto do Leszna. W drodze powrotnej spotkałem sympatyczną grupę ludzi na koniach, których serdecznie pozdrawiam :)
Miała być krótka przejażdżka po mieście dla przewietrzenia się, a wyszła całkiem przyzwoita wyprawa. Pogoda była prawie idealna - lekko chłodno, sucho i bezwietrznie. Trasę wybierałem na bieżąco decydując się niekiedy tuż przed zakrętem. Byłoby pewnie dłużej, gdyby nie słabe baterie i obawa, że mogę wracać nie widząc drogi przed sobą. A propos oświetlenia, to muszę napisać to raz jeszcze: nocna jazda z Pavą jest po prostu super! Mając taką lampkę aż chce się jeździć po najciemniejszych drogach :)
Pogoda sprzyja, to trzeba było wyjść na rower spalić choć część tego co się zjadło przez Wielkanoc ;) Jakoś nie miałem ochoty za bardzo szarżować, więc tempo nie za duże. Czasowo tez byłem ograniczony, więc niewiele km zrobione. Planowo chciałem jechać inną trasą, ale postanowiłem sprawdzić jak wygląda kolejna przeprawa przez Kanał Zaborowski, ta przy Ławach ("Wieć-widmo"). Tu akurat jest sucho i całość jest łatwo przejezdna. Nie trzeba się bawić w przeprowadzanie roweru ani nie ubabrzemy się błockiem. Przy samej przeprawie widać było działalności bobrów (foto). Niedaleko było widać tamę. Niestety dziś akurat nie wziąłem aparatu, więc tylko jedno zdjęcie z telefonu. Następnym razem jak będę w tamtych okolicach postaram się o więcej zdjęć. W drodze powrotnej było się super. Przy wietrze w plecy i równym asfalcie jechało się przyjemnie na poziomie 35-40 km/h. Aż żałuję, że nie mam szosówki...
Pogoda jeszcze sprzyja, więc trzeci raz w ciągu czterech dni postanowiłem wybrać się do Kampinosu. Tym razem chciałem ominąć wszelkie rozlewiska i bagna. Niestety nie udało się. Na pierwsze wpadłem w jedno na szlaku czerwonym na północ od Zamczyska. Drugie, znacznie gorsze, było na szlaku czarnym w okolicy Cyganki (foto). Trochę się upaprałem, ale zabawa była przednia :D W międzyczasie podczas postoju na Roztoce odbyłem miła pogawędkę z napotkanym rowerzystą, który notabene tez miał Cuba i to bardzo podobnego. Humor popsuł mi silny wiatr, deszcz w twarz i ziąb 5 kilometrów przed domem. Ponieważ nie byłem przygotowany na taką pogodę, to trochę mnie przewiało i wyziębiło. Mimo wszystko wypad uznaję za całkowicie udany :)
Na koniec fotki (dwie pierwsze z czarnego szlaku) i trasa:
Od wielu dni mamy śliczną pogodę, więc postanowiłem wybrać się do Kampinosu po raz drugi, tym razem z zamiarem pojeżdżenia w lesie. No i udało się. Warunki są fantastyczne. Ziemia jest na tyle sucha, że nie ma błota i kałuż (nie liczę terenów podmokłych) i na tyle wilgotna, aby nie było dużych ilości nieprzejezdnego piachu. Do tego brak robactwa, przyjemna pogoda i odgłosy ptaków. Tylko trochę zieleni jeszcze brakuje ;) Sama jazda przez las jak można sądzić była czystą przyjemnością. Kondycja w prawdzie nie ta, co kilka miesięcy temu, ale niewiele brakuje. Wyposażony w aparat zrobiłem kilka niezłych fotek. Niektóre możecie obejrzeć poniżej.
Trasa: Błonie > Leszno > szlak żółty > czerwony > niebieski > żółty > Kampinos > Podkampinos > Gawartowa Wola > Nowy Łuszczewek > Pass > Błonie
Pierwsza tegoroczna wyprawa do stolicy. jechałem na masę, ale najpierw trzeba było dojechać do akademika pozałatwiać kilka spraw. W sumie to nie ma co pisać ;) Mimo sporego wiatru jechało się całkiem szybko, a słońce ładnie grzało dzięki czemu było przyjemnie ciepło. I to by było na tyle :P
Nocny powrót z masy. Droga prosta jak gwóźdź, ruch nie za duży i pogoda sprzyjająca, więc całkiem sprawnie poszło. Nocna jazda krajową dwójką jest całkiem znośna.
Pierwsza tegoroczna masa na której się pojawiłem. Pogoda dopisała, rowerzyści także (ponad 1200 osób!). Niestety trochę organizacyjnie nie wypaliło, bo trasa została mocno skrócona w stosunku do zaplanowanej. Do tego wąskie ulice Pragi przyczyniły się do niskiej średniej. Przy Żabie można było sobie nadrobić i rozpędzić się bezpiecznie. Mimo tych kilku niepowodzeń było fajnie. No i kumpla wciągnęliśmy w masę. Mam nadzieję, że na kolejnych również się pojawi.
Mimo zmęczonych mięśni po wczorajszym wypadzie skusiłem się na kolejną wyprawę. Chciałem sprawdzić jak wygląda Kampinos i sobie trochę pojeździć po lesie, jednak szybko porzuciłem te plany. Przez kilkadziesiąt metrów na zmianę był śnieg, lód i błoto. Nie sprzyjało to komfortowej jeździe, więc zawróciłem. Niestety na okolicznych polach nie było lepiej. Dość silny wiatr w twarz nie pozwalał na przyjemną jazdę, a nie chciałem przeciążać dodatkowo mięśni. Mimo wszystko całkiem przyjemnie się jeździło, a GPS w Nokii E66 sprawuje się bardzo dobrze. Teraz czekam na uchwyt rowerowy i będę happy ^^
Trasa: Błonie > Leszno > Czarnów > Gawartowa Wola > Nowy Łuszczewek > Pass > Bieniewice > Błonie