Po kilkugodzinnym siedzeniu przy Inventorze musiałem się przewietrzyć. Krótki wypad po mieście i okolicznych mieścinach. Odwiedziłem Faszczyce, Radonice i Żukówkę. Pośmigałem też trochę po Błoniu dopóki nie spotkałem kumpla. Potem przyszedł trzeci i tak przegadaliśmy ponad godzinę. Dopadł mnie głód, więc nie udało się zrobić więcej kilometrów.
Za oknem słońce, temperatura kilkanaście stopni i wolne popołudnie. Nie mogłem zrobić inaczej, musiałem wyjść na rower. Zwłaszcza dlatego, że ostatnio jak jest czas, to nie ma pogody i na odwrót. Sama wycieczka super. Las o tej porze dnia jak i roku jest całkiem sympatyczny. Kilka razy widziałem dzikie zwierzęta, np sarny oraz łosie. Do tego jechałem ciekawym szlakiem, zielony między Roztoką a Granicą. Bardzo dawno nim nie jechałem i już zapomniałem jaki jest fajny. Wąskie, kręte ścieżki i sporo rozwidleń, więc na prawdę trzeba zwracać uwagę na oznakowania. Do tego pagórki, błoto i chaszcze, czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Jak wygląda sam las o tej porze? Jest: - mokry: uwaga na śliskie korzenie i gałęzie oraz mokre liście; dobry bieżnik niezbędny - grząski: są miejsca gdzie można się zakopać w błocie lub trzeba zjechać ze szlaku, ale generalnie trasa którą jechałem jest całkowicie przejezdna bez zsiadania z naszej maszyny - zarośnięty: liści na gałęziach już nie ma, a ścieżki są miejscami mocno zarośnięte, więc na prawdę trzeba uważać na oczy. Nie trudno przeoczyć cienkie gałązki na wysokości twarzy, zwłaszcza gdy szybko jedziemy i patrzymy się akurat pod koło. Na szczęście miałem okulary i wam też polecam. - z owadami: w prawdzie mamy koniec listopada, ale wysoka temperatura sprawiła, że nie wszystkie zwierzęta już śpią. Kilka razy przejechałem przez pajęczynę i co chwila czepiały się mnie jakieś owady, które trudno było odczepić z bawełnianej bluzy. Na szczęście nie zauważyłem komarów.
Trasa: Błonie > Leszno > żółty szlak > zielony szlak > Kampinos > Pawłowice > Pass > Błonie
Postanowiłem w końcu wybrać się do lasu nocą. W sumie trudno godzinę 17-18 nazwać nocą, ale ciemniej już nie mogło być ;) Tak więc na dworze noc, a powietrze lekko zamglone i wilgotne. Warunki w sam raz na rower. Z racji, że to pierwszy raz wybrałem najlepiej znaną i niezbyt długą leśną trasę. Była to droga z Leszna na Roztokę szlakiem żółtym i czerwonym. Znam ja prawie na pamięć, więc czułem się znacznie pewniej. Tylko raz się zagapiłem, ale szybko powróciłem na szlak. Ścieżki były w miarę równe i bez ostrzejszych zakrętów, więc jechało się szybko i przyjemnie. W takich warunkach Sigma Pava sprawdziła się znakomicie. Mogę śmiało ją polecić nie tylko do miasta i pola, ale także na niewymagające wypady do lasu. Na cięższe leśne szlaki (ostre zakręty, zjazdy itp) przydałaby się czołówka. I chyba sobie ją sprawie, bo na prawdę świetnie się jeździ lasem nocą i mam ochotę na kolejny raz. Co więcej można napisać? Mogę tylko wspomnieć o dziwnych minach i komentarzach młodzieży, którą spotkałem w lesie na piwie ;)
Czasem człowiek potrzebuje oderwać się od rzeczywistości. Mi to najlepiej wychodzi na rowerze. Wsiadłem więc na swojego dwukołowca, włączyłem muzykę i jechałem przed siebie. Nawet dokładnie trasy nie pamiętam. Więcej nie ma sensu pisać...
Kolejny wypad na Masę do stolicy. W obie strony jechało mi się bardzo dobrze, zwłaszcza z powrotem. Średnia około 30 km/h (cholerne światła!) i osiągnięta prędkość maksymalna, ale nie mam pojęcia w którym miejscu. Jazda nocą z Warszawy krajową dwójką jest znacznie przyjemniejsza niż za dnia. Połowę trasy tradycyjnie od kilku miesięcy omijam, aby nie pchać się na remont i zwężenie. Sama masa całkiem fajna w towarzystwie kumpla z uczelni. Atmosfera przyjemna jak zawsze, choć na Żoliborzu kilku ludzi się rzucało, że blokujemy drogę. Jeden pieszy prawie mi pod koła wszedł, gdy chciał przycwaniakować przechodząc "na wdechu" jak to ktoś z boku ładnie określił ;) Żałuję tylko dwóch rzeczy. Dość wolnego tempa oraz mocnego skrócenia trasy. Miała być Praga i dwa mosty nocą i nic z tego nie wyszło :( No nic, może innym razem.
Trasa na i z masy: Błonie <> Rokitno <> Płochocin <> Gołaszew <> Ożarów Maz. <> Warszawa (Połczyńska <> Kasprzaka <> Prosta <> Świętokrzyska <> Krakowskie Przedmieście)
Krótki wypad do Leszna, aby załatwić pewną sprawę w kwiaciarni. Wiatr raczej nie sprzyjał, a do tego było strasznie parno, więc jechało się niezbyt przyjemnie.
Pierwszy raz od dłuższego czasu wybrałem się na rower z muzyką w uszach. Spokojna muzyka + spokojne tempo = przyjemna jazda :) Trasa bardzo dobra, asfalt w większości w dobrym stanie, często dość nowy. Do tego prawie zero większych krzyżówek, więc nie trzeba było zmieniać tempa. Jechało się fantastycznie.
Mały wypad do lasu z kumplem. Wycieczka czysto rekreacyjna aby się przejechać i pogadać. W samym lesie mnóstwo wrzosów. Aż żal, że nie wziąłem aparatu. Poza tym na czerwonym szlaku na zachód od Roztoki standardowe małe szaleństwa na górkach. Szkoda tylko, że mocno zapiaszczone i nie ma aż takiej frajdy ze zjazdu.
Po ostatniej większej wycieczce i skurczu łydki trzeba było się rozruszać. Krótka ale stosunkowo szybka jazda. Prosta asfaltowa droga przez pola, bez wiatru i gwiazdami nad głową. Potem trochę śmigania po mieście.