Krótki wieczorny wypad przed meczem. Nauczyłem się jednego - jeśli nie musisz jechać przez Czarnów, to nie jedź. Dziura na dziurze ;/ Natomiast w Passie nadal nie ukończyli asfaltu. Nie wiem ile miesięcy można wylewać kilometr drogi...
Trasa: Błonie > Wawrzyszew > Podrochale > Gawartowa Wola > Podkampinos > Paprotnia > Bramki > Nowa Górna > Pass > Błonie
Upalny, słoneczny dzień. Trochę wiatru. Na początek kierunek północ, z wiatrem. Do Kazunia AVS 36km/h. Potem wiatr zaczął przeszkadzać. Dodatkowo życie uprzykrza miękki asfalt, który momentami wchłaniał opony jak bagna. Chwila przerwy nad Wisłą w Secyminie i dalej w trasę. Potem chwila wylegiwania nad Bzurą. Ostatni większy postój w Szymanowie. W międzyczasie chyba 3 razy uzupełniałem płyny w przydrożnych sklepikach. Z dystansu jestem zadowolony, ale średnia mogłaby być ciut większa. No i warto jeździć lokalnymi drogami - mniej dziur.
Trasa: Błonie > Leszno > Kazuń Polski > Leoncin > Nowiny > Nowy Secymin > Śladów > Konary > Żelazowa Wola > Zosin > Stara Piasecznica > Hetmanów > Szymanów > Ręgów > Bieniewice > Błonie
Miało być szybko wokół Błonia, ale z przyczyn ode mnie niezależnych nie udało się. Przez przeszło miesiąc nie udało im się położyć nowego asfaltu w Witkach i Białutach, przez co trzeba było się telepać omijając przeróżne dziury :/ Na szczęście pozostała część ma już ładny nowy asfalt. Najfajniej pokonywało się ciasne 'szykany' - cztery dziewięćdziesiątki jedna po drugiej, każda profilowana. Prawie jak tor wyścigowy, a nie droga przez pola łącząca dwie wsie.
Pierwszy prawdziwy długodystansowy test nowej maszynki. Miało wiać trochę mniej, ale nie było najgorzej. Już widzę, że za każdym razem będę chciał osiągnąć AVS przynajmniej 30 km/h. W Socho trochę się poszlajałem i zrobiłem sobie małą przerwę. Planowo miało być trochę dłużej i powrót zupełnie inną trasą, ale wyszło jak wyszło. Szkoda, bo zapasu jeszcze zostało sporo. Ciało musi się tylko przyzwyczaić do innej pozycji na rowerze.
Trasa: Błonie > Wawrzyszew > Podrochale > Wilkowa Wieś > Sochaczew > Konary > Wola Pasikońska > Zawady > Gawartowa Wola > Nowa Górna > Pass > Błonie
Powrót ze stolicy na nowym rowerku. Trasa liczona spod Centralnego do domu, najprostsza jaką się da, czyli Połczyńską i przez Ożarów. W sumie nie ma o czym pisać, poza tym, że pierwsza jazda na szosie wywarła bardzo pozytywne wrażenia :)
Po świątecznych szaleństwach przy stole trzeba było iść spalić trochę kalorii. Początkowo nie planowałem tak długiej jazdy, ale wyszło jak wyszło. Ciesze się, choć pod koniec zmęczenie dawało już o sobie znać, a do tego na otwartych przestrzeniach lekki zimny wiatr był mocno odczuwalny. Sama jazda była fajna. Las w miarę suchy i przejezdny, więc można było przycisnąć. Poszalałem sobie na górkach przy cmentarzu Palmiry i dalej na czerwonych między Długim Bagnem a Mogilnym Mostkiem. W Palmirach chciałem zrobić jakieś zakupy, ale wszystko było zamknięte. Jakaś młoda niewiasta skierowała mnie na stację benzynową kilka km dalej. Tam stwierdziłem, że skoro jestem już tak blisko, to wybiorę się nad Wisłę. Trochę odpoczynku na wale przeciwpowodziowym, osłonięty od wiatru i wygrzewający się w słonku ;) Droga powrotna była już spokojniejsza, bez szaleństw i wolniejszym tempem, aby dojechać do domu i mieć jeszcze spory zapas sił. Udało się, choć po trochę zarwanej wczorajszej nocy mam teraz mega śpiocha xD
W końcu długo wyczekiwana wycieczka. Do tej pory brak czasu nie pozwalał na dalsze wojaże. Jednak wraz z pogodą przyszedł wolny czas, więc ruszyłem na Kampinos. Jak łatwo się domyślić, błota miejscami było dużo, ale frajdy z jazdy było jeszcze więcej. Niektóre szlaki są raczej nieprzejezdne (Górne Błota), ale większość da radę pokonać. Patrząc na piechurów, to dużo łatwiej jest je przejechać, o ile nie martwicie się plamami, których po całonocnym namaczaniu nie można doprać ;) Jeśli lubicie takie klimaty, to nie czekajcie aż obeschnie. Kondycja po zimie całkiem niezła. Nie mogę narzekać choć warunki nie pozwalały na szybką jazdę non stop. Jednak dzięki temu była dobra okazja na interwały, co można zaliczyć na plus. Średnia trochę niska, ale kilka km człapałem się przez różne bagniska lub zabłocone drogi (okolice Truskawia). Te drugie mocna mną wytelepały i żałuję, że nie wybrałem innej drogi przez las, nawet dłuższej. Wróciłem do domu pełen szczęścia i błota. Dziś było porządne szorowanie sprzętu wraz z przygotowaniem do rundy wiosenno-letniej. Oby następna kolejka była jak najszybciej.
Tym razem zachodnia połowa Kampinosu która dawno nie była przeze mnie odwiedzana. Dojazd i powrót też już rzadko spotykamy - drogą 579. Po zeszłorocznym incydencie staram się jej unikać. Zresztą alternatywne trasy są znacznie przyjemniejsze. W porównaniu do zeszłotygodniowej wyprawy niemal wszystkie liście opadły z drzew. Jazda po nich była nie najgorsza a niekiedy ułatwiały przejazd przez błoto. No i miejscami super wyglądały całe drogi w barwach jesiennych :) Do Granicy jechało się szybko, a po drodze mijałem trzy różne wycieczki seniorów. Tylko pogratulować zdrowia i chęci :) Chwila przerwy i ruszyłem dalej. Aż do Posady Cisowe nie spotkałem żywej duszy, co było trochę dziwne jak na ostatnie wyprawy. Zrobiłem sobie mała fotograficzną przerwę i pojechałem do spożywczaka w Górkach uzupełnić płyny. Rozważałem przeprawę na drugą stronę 579 i powrót przez Zaborówek, ale głód wziął górę i skróciłem trasę. Od Leszna jazda pod wiatr trochę zmęczyła, ale gorąca ogórkowa wynagrodziła mi cierpienia :D